je rodzone góry.... Ludzie opowiadali sobie po cichu, że nie jedną on duszę na tamten świat wyprawił, że nie jeden wór złota z za Dunaja do swej chaty przyniósł.... Miał już dwóch dorosłych synów z pierwszej żony, ale ci gdzieś po szerokim świecie błądzili, krew opryszkowska, junacka w nich kipiała.... On sam dwa lata temu drugi raz się ożenił ze śliczną Mariką.... sierotą bezdomną.... Czar jakiś na niego rzuciła — mawiali z cicha ludzie — bo od tego czasu stał się innym człowiekiem, żony, domu i gospodarstwa pilnuje, nawet grosza na cerkiew nie żałował.
Andrij skończył się modlić, przeżegnał się pobożnie i wyszedł na podwórze. Przed drzwiami chaty stał już mały, mocny, o suchych nogach i małej głowie, siwy mierzyn, osiodłany i przyprowadzony tu przez Marikę. Gazda opatrzył sam siodło i popręgi, zatknął
Strona:PL Abgar-Sołtan - Dobra nauczka.djvu/052
Wygląd
Ta strona została skorygowana.